Witajcie,
oto zapowiedziana druga część zdjęć z Gór Opawskich. Tym razem
zwiedzimy Zaotokepecky Skazsn w dwóch odsłonach, zapraszam. Aby
wejść do galerii, proszę kliknąć na dowolne zdjęcie.
Osada górnicza
Jest to
replika drewnianej chaty, którą prezentuje część zewnętrzna i
mieszkalna. Osadnictwo górnicze było ufortyfikowanym kompleksem w
średniowieczu, gdzie przetwarzano wydobytą rudę i gdzie górnicy
przeżywali normalne życie. Dzwonnica jest nierozerwalnie połączona
z budynkiem. Symbolizuje "dzwonek piwny", który wprowadził
biskupa Jakuba z Salzy do miejscowych górników poprzez nową górną
ustawę w 1524 roku. Droga dojazdowa do osady górniczej jest
drewnianą repliką wieży strażniczej, która jest dostępna i
służy jako punkt widokowy. W pobliżu Osadnictwa Górniczego
znajduje się tor wyścigowy. Miejsca te są wykorzystywane w
corocznych konkursach z płukaniem złota na skoki burmistrza miasta.
W Zlaté Hory tradycja płukania złota została ustanowiona w 1993
roku. Najważniejszym wydarzeniem były Mistrzostwa Świata 2010 w
tej dyscyplinie.
Złotonośny
młyn
Replika
średniowiecznego młynu górniczych zasilanych wodą wykonanych
według rysunków z epoki. Pierwotny średniowieczny napęd wodny był
wykorzystywany głównie do huśtania skarpy nad prawym brzegiem
Olešnice, gdzie wydobywano złote osady. Te miejscowości prowadzą
lokalny szlak przyrodniczy, który z jednej strony odnosi się do
miejsca, w którym "woda płynie pod górę", a z drugiej
strony informuje o geologii miejscowości lub lokalnej przyrodzie.
Piec do
topienia.
Funkcjonalna
replika pieca do topienia znajduje się w południowej części
gondoli pod Zlatorudné mlýny. Budynek składa się z dwóch części.
Zadaszona część zewnętrzna to sklep topienia, a w części
wewnętrznej - pomieszczenie gospodarcze z mieszkiem i magazynem.
Mieszki wykonane są ze skóry i drewnianych elementów. Przy pomocy
ludzkiej mocy te mieszki wdmuchały powietrze do pieca do topienia.
Magazyny były głównie wykorzystywane do wypalania węgla drzewnego
w piecu. W piecu do topienia rudę przenoszono z młynów do obróbki
cieplnej, a w procesach chemicznych substancje nieorganiczne
oddzielano od złota.
Po
zwiedzeniu wszystkich atrakcji skansenu, udałem się ponownie do
Zlatych Hor.
Na
miejscu odwiedziłem restauracje "U Radniece", gdzie
zjadłem pyszną zupę szpinakową z jajkiem. Do tego ryż z mięsem
i warzywami. Nie zabrakło oczywiście kawy, oto jak wygląda ten
lokal.
Później nic
innego mi nie zostało, jak wracać do schroniska „Pod Biskupią
Kopą”. A oto zdjęcia, jak wyglądała droga powrotna.
Po
drodze mijana wieża na Biskupiej Kopie, znajduje się ona po czeskiej strona granicy. Schodząc
niżej, będziemy już ponownie w Polsce.
Następnego
dnia z samego rana, powrót pieszy do Jarnołtówka.
Czas
przyszedł na podsumowania.
Transport nie wyszedł mnie drogo, gdyż mieszkam na Opolszczyźnie. Poniżej inne wydatki które ponosiłem.
Transport nie wyszedł mnie drogo, gdyż mieszkam na Opolszczyźnie. Poniżej inne wydatki które ponosiłem.
2 Nocleg
w schronisku 70zł
600 koron Czeskich 103zł 20gr
-
zakup jedzenia w Czechach
-
wejściówki do muzeum i skansenu
- obiad
-
pamiątki
- 2
pocztówki wysłane do Polski
Dopłata 5zł 60gr do obiadu w Czechach.
Dopłata 5zł 60gr do obiadu w Czechach.
Moje
rady:
1.
Polecam wziąć duży plecak górski, by zmieścić w nim wszystko to
co najważniejsze.
2.
Dobrym wyjściem jest wzięcie środków opatrunkowych,
przeciwbólowych. Bo nie wiadomo co się może zdarzyć na szlaku.
3. Na
podróż dobrze wziąć zapasa kanapek, bo nie wiadomo czy i kiedy
będzie można coś kupić.
4.
Dobrze jest mieć Czeskie pieniądze, bo Polskie bardzo rzadko są
przyjmowane w muzeach i sklepach.
5.
Radzę wziąć dwie lub trzy pary butów, gdy na szlaku będzie
mokro, do tego więcej odzieży na zmianę i płaszcz przeciw
deszczowy.
6. Mapa
z lokalizacją GPRS, tak jak pisałem we wcześniejszym wpisie.
Bardzo mi pomogła w orientacji i powrocie na szlak.
7. Nie
zapomnijcie włączyć roaming, w roamingu jest do dyspozycji 1,9GB
internetu i korzysta się z połączeń i sms-ów tak jak w swojej
taryfie na terenie Polski.
8.
Radził bym również wziąć kilki górskie lub do Nordic Walkingu.
Napiszę
wprost, dzięki Bogu wróciłem tylko z siniakami i drobnym
skaleczeniem. To jest nic, w porównaniu do warunków jakie były na
szlaku.
Oto
trasa jaką pokonałem w ciągu 48 godzin, zrobiłem w sumie ponad 27
kilometrów.
Toby
było na tyle w tym wpisie, zapraszam jeszcze na mój pierwszy vlog podróżniczy kliknij tutaj i do następnych postów na blogu. Pozdrawiam
KG.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz