✉ Kanał Grafnert Media zamknięty z dniem 22 lutego 2020 roku. Kanał Grafnert Media zamknięty z dniem 22 lutego 2020 roku. ✉

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Pogranicze Polsko-Czeskie cz.1

Witajcie, dziś na blogu pierwsza cześć foto sesji z Gór Opawskich. Był to wyjazd z okazji 8 urodzin mojego blogu, Grafnert Media. W ubiegłym roku świętowałem to na biegowo, a dwa lata temu był tort. Nie przedłużam i zaczynam foto opowieść.

Zbyteczne jest opowiadanie wam jak  dojechałem do Jarnołtówka, stąd zaczęła się moja wspinaczka w deszczu. Przyjechałem 13-go  czerwca, nie jestem przesądny :)  A dzień przed i w dzień przyjazdu padało.Aby wejść do galerii, należny kliknąć dowolne zdjęcie.


Po dojściu do schroniska przestało padać, mogłem więc zacząć nagrywać vloga na mój kanał i robić zdjęcia. Jak widzicie przy schronisku  PTTK Pod  Biskupią  Kopą jest mało drzew(zdjęcia poniżej), niestety spowodowała to potężna wichura i szkodniki. Rok temu jeszcze było tutaj mnóstwo drzew, a dzisiaj sami widzicie.



Poniżej zdjęcia przy samym schronisku, oto dzieła pewnego Pana który przyjeżdża tutaj co rok i rzeźbi w drewnie.





Tak wygląda schronisko z zewnątrz i od środka. Przy wejściu do schroniska zostawia się buty, w przygotowanych szafkach i na piętro wchodzi się już w papciach. Chyba że ktoś zapomni, to w skarpetkach. Wykupione miałem dwie doby w schronisku, a niebawem przeczytacie dla czego.







Jak widzicie warunki nie są luksusowe, lecz to tylko schronisko. Przyjechać, posilić się, przespać i ruszyć następnego dnia w drogę. Po zakwaterowaniu w schronisku poszedłem jeszcze na Biskupią Kopę.





Kiedy doszedłem na szczyt, niestety musiałem wracać. Bo zaczęło padać i obawiałem się o mój sprzęt do filmowania i fotografowania. Tak już padało do końca tego dnia, a ja przygotowywałem w schronisku pierwsze zdjęcia na mój fanpage. 

Pierwszej nocy w schronisku zimno mnie obudziło, gdyż nie dawano w schronisku kołder. Tylko koc z poszewką, ale udało mi się jeszcze trochę przespać.  O 5:00 rano 14-go czerwca śniadanie z przywiezionych z domu bułek, wędlin i kawy. I tak zacząłem się drugi dzień, który obfitował w emocje. Ten wyjazd chodził mi po głowie dwa lat, ale trochę go zmodyfikowałem. Nie należę też do osób które stale chodzą po szlakach górskich, wybieram różnego typy podróże w Polsce i europie.  Tak zwiedzam już ponad 15 lat.

Wszedłem ponownie na Biskupia Kopę i poszedłem niebieskim szlakiem. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że  poszedłem prawidłowym szlakiem, ale w przeciwnym kierunku niż zamierzałem. Więc musiałem zawrócić.  Bardzo pomogła mi też aplikacja  na smartfona, mapy turystyczne. Na mapie są pokazane kolory szlaków i pokazywana jest też aktualna pozycja gdzie się znajduję. A to bardzo pomaga, by się nie zgubić. Cieszę się też że zabrałem ze sobą kijki do Nordic Walkingu, bo bardzo się przydały na leśnych, mokrych szlakach. Gdyby nie kijki mnóstwo razy bym się przewrócił i dużo gorsze rzeczy by mi się przytrafiły. Niż siniki i drobne skaleczenia. Było ślisko i stromo.




Na drodze były również niespodzianki, w postaci zwalonych drzew. Trzeba było je obchodzić z boku  i czasem pod nimi.





To już Zlaté Hory, małe miasteczko położone na terenie Gór Opawskich. Miasto zostało tak nazwane z powodu wydobywania w regionie złota. 

Zlaté Hory (do roku 1948 Cukmantl, niem. Zuckmantel) – miasto w Czechach, w kraju ołomunieckim, w Górach Opawskich (cz. Zlatohorská vrchovina). 

Historycznie położone jest na Dolnym Śląsku, w jego czeskiej części ( powiat Jesenik ) – w przeszłości wchodziło w skład dolnośląskiego biskupiego Księstwa Nyskiego.

Zlaté Hory leżą przy granicy z Polską a najbliższym miastem w Polsce są leżące w odległości 6 km Głuchołazy. Do 1958 częścią gminy był również przysiółek Skřivánkov, który na skutek wymiany granic znalazł się w Polsce jako Skowronków.





Zlate Hory znajdują się tylko dwa kilometry od granicy Polski i Czech. Miejscowe Muzeum Miejskie mieści się w dawnym budynku poczty. Gmach ten jest najcenniejszym zabytkiem architektury miasta i pochodzi z 1698 roku. Barokowa budowla, jedna z pierwszych stałych poczt na Śląsku w swoich progach gościła nie tylko gońców z listami, ale także cesarza Józefa II, książąt Dietrichstein oraz austriackich generałów – Laudona i von Lacy. O wizytach tych gości przypominają nam tablice pamiątkowe umieszczone w holu muzeum.









 Teraz space do Zlatppeckego Skansenu, gdzie cofniemy się w przeszłość. 






Ale to zobaczycie we wpisie który ukaże się na blogu 9 lipca, znajdziecie tam też podsumowanie całego wyjazdu. Pozdrawiam, Krzysztof Grafnert.